Rano na szczęście pokazało się słońce, więc po wysuszeniu motocyklowych strojów wyruszyliśmy na Hel. Na tym półwyspie są trzy latarnie, które rzecz jasna zamierzaliśmy odwiedzić. Pierwsza, znajdująca się w Jastarni jest spośród wszystkich najniższa. Ma zaledwie nieco ponad 13 m wysokości. Choć jest czynna, nie jest udostępniona do zwiedzania. Ponadto jest odgrodzona płotem, zatem po zrobieniu pamiątkowych zdjęć z latarnią w tle, pojechaliśmy na koniec półwyspu do wioski Hel. Latarnia Helska jest jedną z najbardziej znanych i obleganych przez turystów. To ośmiokątna wieża zbudowana z czerwonobrunatnej licowanej cegły o wysokości ponad 40 m. Ponieważ stała przed nią olbrzymia kolejka do wejścia, a większość z nas w przeszłości zdążyła już ją zwiedzić, udaliśmy się do kolejnego obiektu z naszej listy. Chodzi o latarnię na tzw. Górze Szwedów, która czynna była w latach 1936-1990. Po zlikwidowaniu infrastruktury wojskowej w tym rejonie, latarnię wyłączono i od tego czasu pozostając bez opieki i zabezpieczeń ulega dewastacji. W tej chwili jest to skorodowana, zagrażająca upadkiem ruina strasząca w samym centrum wspaniałych helskich wydm. Aż dziw, że nikt tej zabytkowej budowli nie wziął pod opiekę.